Slash. Rockowy dom wariatów – recenzja

Tytuł: Slash. Rockowy dom wariatów
Autor: Paul Stenning
Wydawca: Anakonda
Data wydania polskiego: marzec 2013
Stron: 224
Tytuł oryginału: Slash. Surviving Guns N’ Roses, Velvet Revolver & Rock’s Snake Pit
Tłumaczenie: Katarzyna Jokiel-Paluch
Saul Hudson, lepiej znany pod swoim pseudonimem Slash, to amerykański gitarzysta rockowy, brytyjskiego pochodzenia, znany przede wszystkim jako członek legendarnego Guns N’ Roses. Dla mnie to najbardziej rozpoznawalny gitarzysta świata! Nawet jeśli nie wszyscy znają jego dokonania muzyczne, to czy naprawdę jest tutaj ktoś, kto nie kojarzy jego niepowtarzalnego wizerunku – burzy czarnych loków z nieodłącznym wysokim cylindrem?
Moje pierwsze spotkanie z muzyką Slasha miało miejsce kiedy miałam koło pięciu-sześciu lat – godzinami słuchałam kaset Michaela Jacksona, które po cichu podkradałam starszemu bratu z pokoju. Pamiętam jak szybko wybrałam swój ulubiony utwór spośród pokaźnej dyskografii Michaela. Padło na nietypowy, gitarowy kawałek Give In To Me, w którym to właśnie Slash daje jeden ze swoich gitarowych popisów. Nieskromnie muszę sobie przyznać, że już od dziecka miałam całkiem niezły gust muzyczny (pięcioletnia dziewczynka szalejąca do ostrych rockowych riffów – zapewne niezły widok!) . Na dzień dzisiejszy to nadal jedna z moich ulubionych piosenek.
Od tych lat minęło już sporo czasu, a ten sympatyczny gitarzysta nadal często przykuwa moją uwagę za sprawą swojej muzyki. O dziwo najmniej jeśli chodzi o Guns N’ Roses, zdecydowanie wolę inne jego projekty jak Velvet Revolver czy jego płyty solowe. W 2012 roku udało mi się nawet zaliczyć berliński koncert, który był naprawdę niesamowitym przeżyciem. Nic dziwnego więc, że to na tę pozycję wyczekiwałam najbardziej, spośród wszystkich wydanych dotychczas książek w serii Gwiazdy Sceny, które serwuje nam Wydawnictwo Anakonda.
Podczas czytania tej pozycji każdy z nas odczuje sporą szczyptę sympatii jaką autor obdarowuje naszego muzyka. Mi się to podobało, bo nie przesadzał, a dzięki temu i dzięki lekkiemu stylowi pisania, historia życia Slasha staje się ciepła i można się poczuć jakby opowiadał Ci ją Twój dobry znajomy. Paul swoje informacje czerpał z wywiadów, stron internetowych oraz czasopism (cały spis znajdziecie na końcu książki). Nigdy nie czytałam o Saulu innej pozycji, więc dowiedziałam się mnóstwo nowych rzeczy zarówno o jego życiu osobistym, karierze, jak i osobowości. Wszystko zaczyna się od opowieści o dzieciństwie, kiedy to już wtedy spotykał wielu znanych na całym świecie muzyków i artystów, ponieważ jego rodzice mieli rozległe znajomości (jego matka umawiała się nawet przez pewien czas z Davidem Bowie!). Pierwszą gitarę dostał od babci, która zachęcała go do rozwijania swoich umiejętności, a nie każdy wie, że był samoukiem. Trenował i wymyślał melodie w każdej wolnej chwili (rzucił nawet szkołę, ponieważ nie potrafił dobrze skupić się na kilku rzeczach naraz), aby najpierw tworzyć historię rocka w Guns’ach, potem ich opuścić i odnaleźć się w tym miejscu, w którym jest dzisiaj.
Pozycja ta ma dla mnie dwa ogromne plusy. Pierwszy – opowiada historię Slasha również w innych projektach muzycznych oprócz słynnego Guns N’ Roses. Jak już pisałam, szczególnie upodobałam sobie go w innych wydawnictwach, więc strony opowiadające o Slash’s Snakepit, czy Velver Revolver pochłaniałam jak szalona, jedna kartka za drugą i nawet nie zauważyłam, kiedy skończyła mi się książka… Która mogłaby być dwa razy grubsza, ponieważ niektóre tematy są tylko delikatnie liźnięte, a wystarczyło napisać po kilka dodatkowych zdań (przecież Hudson to taka osobowość, o której można pisać bez końca!). Drugi – genialny rozdział na zakończenie pt. Czy wiecie, że…?, w którym przeczytacie kilka stron fajnych ciekawostek jak np. o jego ulubionych aktorach, albo że ten mistrz gitary ma w domu 12 kotów i przez pewien czas posiadał też 180 węży! Jeśli chodzi o minusy to rzucił mi się w oczy tylko jeden. Chodzi o przekręcone fakty w jednym z rozdziałów, w którym autor pisze o doświadczeniu śmierci, które przeżył Nikki Sixx (basista grupy Mötley Crüe), a Slash i jego dziewczyna byli wtedy z nim. Szkoda też, że książka obejmuje okres tylko do 2007 roku, no ale cóż pozycja ma już kilka lat i wiele zdążyło się zmienić.
Polecam przede wszystkim tym, którzy uwielbiają tego gościa i muzykę którą gra, ale także fanom genialnego rock ‘n’ rolla. Slash to naprawdę ciekawa osoba, o której warto przeczytać kilka stron jeśli siedzisz w takich klimatach muzycznych. Ja się nie zawiodłam i bez wahania oceniam na bardzo dobry.
Moja ocena:
7/10
Marta.